Córy węgla

Style życia

Na Śląsku górnicy są legendą. O górniczkach – ciężko pracujących kobietach, żyjących w świecie odwróconych ról społecznych – nikt nie wie. 

DAREK KUŹMA: Jak się dowiedziałaś o istnieniu kobiet pracujących fizycznie w kopalniach?

ANETA NOWICKA: Urodziłam się i wychowałam w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie działała i wciąż prężnie działa Jastrzębska Spółka Węglowa oraz kopalnia, w której kręcę „Córy węgla”. Ale jako dziecko nie miałam pojęcia, że kobiety pracują tam fizycznie w zakładzie przeróbczym. Później wyjechałam w świat, pracowałam jako reporterka i realizatorka filmowa, zostałam artystką sztuk wizualnych. Przeczytałam o tych kobietach w jakiejś gazecie i temat bardzo mnie zainteresował. W 2007 roku wykonałam serię fotografii portretowych jastrzębskich górniczek, a zdjęcia pokazano w ramach festiwalu filmów dokumentalnych
„Watch Docs. Prawa człowieka w filmie”.

POLECAMY

Co cię zafascynowało w tych kobietach?

One żyją w krzywdzącej niszy, chciałam je z niej wyciągnąć. Początkowo zafascynował mnie ich etos pracy, siła fizyczna, hart ducha. Ale na tym się skończyło. Zamknęłam temat i skupiłam się na innych zajęciach, przede wszystkim na wychowywaniu dziecka. Po kilku latach zatęskniłam za opowiadaniem ciekawych historii i zaczęłam szukać pomysłu na film dokumentalny. Chciałam nawet wyjechać z Polski i nakręcić film o społeczności żyjących w matriarchacie poławiaczek pereł w Korei Północnej. Uświadomiłam sobie, że przecież mam na wyciągnięcie ręki ciężko pracujące kobiety, które żyją w świecie odwróconych ról społecznych.

Jak zdobywałaś ich zaufanie?

To nie było łatwe. Nie rozumiały, dlaczego ktoś chce o nich kręcić film. Nie uważały się w żaden sposób za wyjątkowe, wręcz wstydziły się tego, że wykonują męską pracę. Na dodatek kojarzyłam im się z kimś z nadzoru, bo zawsze przyprowadzał mnie do nich jakiś kierownik z kopalni. Były wobec mnie bardzo nieufne. Musiałam je przekonać, że nie chcę ich skrzywdzić ani wykorzystać. Teraz odwiedzam je w ich domach, znam ich rodziny.

Kopalnia była przychylnie nastawiona do takiego projektu?

Nie, z kopalnią i z miastem też nie było łatwo. Nie chciano upubliczniać tego tematu, mieliśmy nawet czasami problemy z otrzymaniem przepustek, żeby wejść na teren kopalni. Teraz jest inaczej, projekt ma poparcie władz miasta i szefów Jastrzębskiej Spółki Węglowej, ale wymagało to miesięcy mozolnej pracy. Muszę jednak przyznać, że ten wysiłek pomógł mi w kształtowaniu ostatecznej wizji filmu.

W jaki sposób?

Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak wiele osób nie chce nagłaśniać tego tematu – miałam problem nawet ze sfilmowaniem Barbórki, czyli święta górników, które jest wydarzeniem zarezerwowanym wyłącznie dla mężczyzn. Te kobiety żyją nie tylko w pracowniczej niszy, ale także na marginesie społecznym. Zarabiają mniej od górników, mają gorszą pozycję. I to wcale nie jest nowy problem. W latach 60. i 70. w kopalniach pracowały tysiące kobiet, ale nawet nie przychodziło im do głowy, żeby walczyć o jakieś przywileje. Teraz jest ich znacznie mniej, ale myślenie się nie zmieniło. Wydaje mi się jednak, że bohaterki mojego filmu to już ostatnie pokolenie takich pracownic, młode dziewczyny nie chcą harować w takich warunkach w kopalni.

To kwestia pokoleniowa?

Częściowo tak. Pracujące tam kobiety są po czterdziestce i wyznają zupełnie inny etos p...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI