Jak zrywać, no to już!

Rodzina i związki Praktycznie

Marzymy o wielkiej miłości, o długim i szczęśliwym życiu z ukochanym. Ale proza życia powoduje, że rozstajemy się z baśniowymi wyobrażeniami i... partnerem. Osiem na dziesięć osób co najmniej raz zerwało z kimś lub ktoś zerwał z nimi. Czy można rozstać się bezboleśnie? Jakie strategie zrywania stosują mężczyźni, a jakie kobiety? Jak leczą rany porzucający, a jak porzucani?

Brook i Gary to dość nietypowe postaci jak na bohaterów hollywoodzkiej komedii romantycznej. Po dwóch latach związku mają już siebie serdecznie dość i w duchu marzą o... rozstaniu, ale oboje bardzo polubili mieszkanie, które wspólnie kupili. Żadne z nich nie chce się wyprowadzić, więc toczą ze sobą dziwną grę – robią wszystko, by tak zniechęcić do siebie partnera, aż ten sam się spakuje i odda klucze. Film „Sztuka zrywania” w dowcipny sposób pokazuje, że wbrew pozorom zerwać ze sobą to wcale nie takie proste zadanie. Nawet wtedy – lub może właśnie wtedy! – gdy bohaterów dążących do rozstania wspierają w tym krewni, przyjaciele i znajomi, podpowiadając całą gamę sztuczek, które powinny zadziałać.
Rozstanie z happy endem? Nie tak wyobrażamy sobie przyszłość związku, którego początki są zazwyczaj tak romantyczne, jak historie miłosne oglądane w kinie. A jednak „odkochujemy się” równie często jak zakochujemy. Amerykańscy naukowcy D.M. Battaglia, F.D. Richard, D.L. Datteri i C.G. Lord z wydziału psychologii Whitman College w Walla Walla (dystrykt Waszyngton) oszacowali, że doświadczenie rozstania, „rozwiązania” związku, zna z autopsji ponad 85 procent dorosłych osób.

Ołtarz damsko-męskich ofiar
Historia rozstań jest tak długa, jak historia naszego gatunku. Zrywali ze sobą, zrywają i pewnie będą zrywać przedstawiciele wszystkich – nawet najbardziej „egzotycznych” – kultur. Członkowie plemienia zbieracko-łowieckiego Kung San z Botswany wiążąc się z jakąś partnerką „na dobre i na złe”, mają na swoim koncie wiele miłosnych przygód. Jednak prawdziwymi rekordzistami w rozstawaniu się i wiązaniu są Indianie Ache żyjący w Paragwaju, którzy częstotliwością zawieranych małżeństw i rozwodów przewyższają nawet gwiazdy tabloidów. Przeciętny czterdziestolatek z plemienia Ache ma za sobą aż 11 rozwodów!

POLECAMY

Psychologowie ewolucyjni wskazują, że człowiek, by przetrwać, musiał przystosować się do życia po „rozwodzie” i uczył się, jak pozyskać nowego, lepszego partnera. W ewolucyjnej przeszłości jedyną szansą na sukces reprodukcyjny było długotrwałe zaangażowanie partnera w romantyczną relację. Gwarantowało to stałe inwestycje w związek, co umożliwiało przetrwanie potomstwa, a co za tym idzie – genów jego rodziców.
Oczywiście, żeby relacje w związkach praludzi były dobre, obie strony musiały ponosić określone koszty. A gdy związek się rozpadał – obie strony ponosiły straty. Tak samo dzieje się dziś: w przypadku fiaska romantycznego związku inwestycja partnerska (niekiedy wieloletnia) idzie na marne, a poniesione straty (choćby zaprzepaszczenie szansy na związek z kimś innym) mogą być nie do nadrobienia. Ofiary składane na ołtarzu damsko-męskiej relacji znacznie różnią się jednak w zależności od płci.

Minimalna inwestycja mężczyzny w związek to zapłodnienie. W porównaniu...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI