Męstwo kobiet, żeństwo mężczyzn

Na temat

Choć każda i każdy z nas doświadcza całego wachlarza emocji, nie wszystkie są dozwolone. Kobiety nie mogą okazywać złości, a mężczyźni smutku i lęku. W efekcie zagłuszamy część siebie. Skąd czerpać odwagę, by być tym, kim naprawdę jesteśmy?

Całe życie udawałem kogoś, kim nie jestem – przyznaje Justin Baldoni, aktor i feminista, w wystąpieniu na TED. – Udawałem, że jestem silny, kiedy czułem się słaby, pewny siebie, kiedy czułem się niepewnie, twardy, kiedy czułem ból. Przez większość czasu odstawiałem teatrzyk. Ale jestem tym zmęczony. I powiem wam, że to bardzo wyczerpujące – być prawdziwym facetem, cały czas. 

Równie wyczerpujące jest udawanie prawdziwej kobiety i zaprzeczanie uczuciom, które do tego obrazu nie pasują.

POLECAMY

Czy istnieje ktoś taki, jak prawdziwy mężczyzna, prawdziwa kobieta? Kto maluje te obrazy płci? Dlaczego próbujemy się do nich dostosować? Po co i przed kim kogoś udajemy? Skąd czerpać odwagę, by być tym kimś, kim naprawdę jesteśmy?

Żenienie pierwiastków

Przed stu laty Gustav Jung zaproponował w swojej koncepcji analitycznej pojęcie animusa i animy na nazwanie męskiego pierwiastka w psychice kobiety i kobiecego aspektu w psychice mężczyzny. Ich ideę wywiódł z antycznej chińskiej filozofii, która zakładała, że istnieją yin i yang, splecione z sobą. Według Junga animus i anima mają charakter archetypowy, czyli powstały w wyniku skumulowania doświadczeń całego gatunku ludzkiego w obcowaniu z przedstawicielami przeciwnej płci. Funkcjonują jako zbiorowe wyobrażenia kobiety czy mężczyzny. Jung, mówiąc o męskim pierwiastku, męskiej energii w świecie, miał na myśli współzawodnictwo, ambicję, agresję, determinację i celowość. W animie zaś, pierwiastku kobiecym, widział współdziałanie, współodczuwanie, wrażliwość, doświadczanie, elastyczność i szacunek dla „tu i teraz”.

Pojęcia „męski” i „kobiecy” w tym kontekście zasługują oczywiście na duży cudzysłów.

Czy to znaczy, że płcie się nie różnią? Owszem, istnieją różnice biologiczne, ale, po pierwsze, od początku mieszają się ze społecznym oddziaływaniem, więc dyskusje „natura czy kultura” są skazane na niekonkluzywność. Po drugie, nawet na poziomie fizjologii granice nie są oczywiste – u mężczyzn i u kobiet wydzielają się zarówno męskie, jak i żeńskie hormony płciowe. Po trzecie, niezależnie od różnic biologicznych, na przykład w poziomie testosteronu, każda ludzka istota doświadcza całego wachlarza emocji. Każda kobieta nosi w sobie emocje z „męskiej” listy, każdy mężczyzna odczuwa te z „kobiecej”. Ręka do góry, kto nie wie, co to lęk, smutek, radość, złość, wzruszenie, żal…

Archetypy płci pozwalają nam zrozumieć osoby płci przeciwnej. Mężczyzna pojmuje naturę kobiety dzięki swej animie, kobieta zaś zdolna jest zrozumieć naturę męską dzięki animusowi. „Gdy jednak wyobrażenia archetypowe rzutowane są na partnera i nie bierze się pod uwagę jego rzeczywistych własności, anima i animus mogą powodować nieporozumienia i niesnaski” – piszą Calvin Hall i Gardner Lindzey w Teoriach osobowości. „Jeśli na przykład mężczyzna utożsamia swoje idealne wyobrażenie kobiety z rzeczywistą, żywą kobietą i niedostatecznie zdaje sobie sprawę z różnicy między jej obrazem idealnym a obrazem rzeczywistym, to może go spotkać gorzkie rozczarowanie, gdy uświadomi sobie, że te dwa obrazy nie są identyczne”.

Podobnie może się stać, gdy ktoś sam próbuje sprostać idealnym wyobrażeniom własnej płci. Jung nie postulował, by kobiety trzymały się animy, a mężczyźni animusa. Przeciwnie, uważał, że dążeniem człowieka dojrzałego – niezależnie, czy jest mężczyzną, czy kobietą – powinno być korzystanie z obu pierwiastków, niejako „żenienie” ich w sobie. W świecie, w którym przepisy na „męskość” i „kobiecość” są ściśle zdefiniowane, oznacza to innego rodzaju pracę dla kobiety, a innego dla mężczyzny, bo inne ich kawałki zostają niejako oderwane od osoby. 

Dla kobiet: czy masz własny pokój

Czy jesteś w kontakcie ze swoją wewnętrzną „drugą połówką”, z uczuciami, które w przekonaniu innych być może nie powinny ci towarzyszyć? Aby to sprawdzić, zadaj sobie kilka pytań.

  • Czy masz w swoim mieszkaniu swój własny pokój albo chociaż kawałek, który nie należy do przestrzeni wspólnej – jest tylko twój? 
  • Czy jesteś w kontakcie ze swoją złością, która mówi ci, że ktoś przekroczył twoje granice?
  • Co robisz z tą złością? 
  • Czy odmawiasz pomocy, kiedy chcesz jej odmówić? 
  • Czy siadasz w pierwszym rzędzie? 
  • Czy zabierasz głos? 
  • Czy oddajesz sobie sprawiedliwość za to, co osiągnęłaś?

 

Zakazane emocje

Systemy społeczne, zwłaszcza patriarchalne, ściśle definiując to, co „męskie” i „kobiece”, zdejmują jungowski cudzysłów. Wyznaczają restrykcyjne zasady, począwszy od koloru becików dla niemowlaków. Przepis ten obejmuje też dozwolone dla kobiet i mężczyzn emocje. A to kaleczy nas wszystkich, ponieważ powstają dwie czarne listy emocji zakazanych – odmienna dla kobiet, odmienna dla mężczyzn. Emocje, których nie wyrażamy – bo ich ekspresja jest z jakiegoś powodu społecznie zakazana – nie znikają, a jedynie zostają zepchnięte do podziemia. Stają się przedmiotem wewnętrznej konspiracji, której skutki bywają opłakane – i dla tej płci, której wolno płakać, i dla tej, której nie wolno.

Każdy i każda z nas wie, którą płeć obowiązuje jaki przepis. Dziewczynki (kolor różowy, nie niebieski) mają być grzeczne, uprzejme, współpracujące, pomocne, uśmiechać się, usługiwać innym, dzielić się. Mogą być smutne, przestraszone – i wtedy powinny szukać „męskiego ramienia”. Ale nie wolno im się złościć, bo przecież złość piękności szkodzi. Chłopcy (niebieski, nigdy różowy!) mają być dzielni, ambitni, waleczni, wygrywać. Mogą się złościć, ale nie powinni okazywać słabości, czyli smucić się, mazać, mazgaić, być beksą, babą.

Gdy już jako dorośli przechodzimy koło półki z kolorowymi magazynami, na okładkach pism dla kobiet widzimy rozmarzone, zalotnie uśmiechnięte piękności, a na tych dla mężczyzn – walecznych przystojniaków o chmurnym spojrzeniu.

Prowadzę warsztaty dla kobiet pod nazwą „Własny pokój”. Uczestniczki metodą kolażu z wycinków z kolorowych magazynów mają stworzyć swój autoportret. Już po pierwszych spotkaniach zrozumiałam, że nie da się zrobić autoportretu z pisma kobiecego. Okazało się, że repertuar tego, co wyrażają w nich kobiece zdjęcia, jest niezwykle ubogi. Nie ma fotografii, na których kobiety byłyby mocne, wściekłe, waleczne. Są zalotne, uwodzicielskie albo zamyślone, i na tym właściwie koniec. Z kolei w pismach dla mężczyzn (nie erotycznych, tylko tych, które stanowią odpowiednik pism kobiecych) panowie są tylko poważni, nonszalanccy, groźni i gotowi do zwycięskiej walki.

Dla mężczyzn: gdzie mieszkają twoje łzy

Czy masz kontakt ze swoimi uczuciami, zwłaszcza tymi, które nie mieszczą się w wizerunku „prawdziwego mężczyzny”? Aby to sprawdzić, odpowiedz na poniższe pytania.

  • Co robisz ze swoim smutkiem? 
  • Czy wolno ci poczuć strach? 
  • Jaka przestrzeń w twoim życiu jest wolna od walki? 
  • Czy masz komu powiedzieć, że czujesz się słaby?
  • Czy możesz to powiedzieć sobie samemu? 
  • Gdzie mieszkają twoje łzy?

 

Zakładnicy ról

Dla obu płci oznacza to odcięcie się od emocji, które nie mieszczą się w tym wizerunku. Mężczyźni często nie dopuszczają jakiejkolwiek słabości, kobiety zaś odwracają się od doświadczenia złości. Usłużna, grzeczna dziewczynka, która nie nauczyła się komunikować swoich granic – a przecież złość jest właśnie reakcją na ich przekroczenie – jako dorosła kobieta często nie potrafi doświadczać tego kawałka siebie.

Pamiętam z warsztatów przejmujący płacz dorosłej, silnej, pięknej kobiety, która wołała: „Wszyscy mi mówią o wyrażaniu swojej złości, a ja nie potrafię jej poczuć! Wiem, że tam jest, wiem, że jej potrzebuję, ale nie mam do niej dostępu! Jak to się stało, że nie potrafię jej dotknąć?”.

Wzorzec trzyma. Nawet tych, którzy sami przed sobą deklarują, że w niego nie wierzą i są od niego wolni. Liczne badania, na przykład przeprowadzone przez prof. Patricię Devine, amerykańską psycholożkę z University of Wisconsin-Madison, pokazują, że pozostajemy pod wpływem uprzedzeń także wtedy, kiedy są sprzeczne z naszymi wartościami. Dopiero świadomy wysiłek może sprawić, że zaczniemy dostrzegać różne możliwości. Co możemy położyć na drugiej szali, jeśli nie chcemy być zakładnikami ról, w które weszliśmy niejako z automatu? 

Oczywiście kluczowi są nasi rodzice czy opiekunowie, którzy mogli dać nam przestrzeń na zakazane społecznie elementy: córkom na złość, ambicję, determinację i waleczność, a synom na wrażliwość, delikatność, świadome przeżywanie smutku czy lęku. A jeśli nie potrafili tego zrobić, nie wszystko stracone. Jak ktoś powiedział: nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo. Możemy powoli uczyć się dawać sobie to, czego nie dostaliśmy. Jako dorosłe kobiety i dorośli mężczyźni możemy zadbać o to, czego – splotem okoliczności – zostaliśmy pozbawieni. Inaczej skażemy swoją psychikę na poszukiwanie po omacku innego ujścia, a właściwie przebrania dla uczuć, które w nas są. Mężczyźni będą przebierać swój smutek i lęk za złość, a kobiety będą odczuwać swoją złość jako smutek, dawać jej ujście w formie biernej agresji lub kierować ją, w pozornie bezpieczniejszym ruchu, na siebie samą. 

Wszystkie te działania ograniczają nie tylko naszą ekspresję, ale samoświadomość i wolność do bycia sobą. Oddalają nas od siebie samych. 

Moja druga połowa

Idąc za wskazówką Junga, możemy jednak poszukać ruchu w stronę integracji animy i animusa. Kiedy widzimy kogoś, kto to zrobił, czujemy jego moc. Nie można jej zaczerpnąć z jednego tylko rodzaju energii. Ten rodzaj mocy widać było w Oldze Tokarczuk, gdy po ogłoszeniu, że dostała Nagrodę Nobla, stanęła w skromnej czarnej sukience przed wielotysięcznym tłumem zgromadzonym we Wrocławiu i kłaniając się, powiedziała: „Mam to szczęście, że dostałam Nobla w wieku, kiedy mogę jeszcze porządzić”. 

Być może taka praca jest przed nami. Warto zobaczyć, czemu podlegamy, choć nie chcemy, i zrobić przestrzeń na to, co w sobie zagłuszaliśmy. Zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny taka praca oznaczałaby najpierw zwrócenie uwagi na to, na ile są w kontakcie z tą mniej „legalną” – bo społecznie zakazaną – energią. 

Czy dajemy sobie prawo do własnej przestrzeni? Własnego pokoju? Czy mamy w sobie przyzwolenie na emocje, jakie przeżywamy? Czy dopuszczamy je, nie próbując im zaprzeczać ani przebierać w dozwolone dla danej płci ubranka? Każdy może zadać sobie kilka specyficznych dla swojej płci pytań (patrz ramki: „Czy masz własny pokój” i „Gdzie mieszkają twoje łzy”).

Kiedy poszukamy w sobie odpowiedzi, możemy zobaczyć odległość między tym, co jest naprawdę nasze, a tym, co bezwiednie wchłonęliśmy. I zacząć powoli szukać sposobów, żeby tę odleg­łość, krok po kroku, zmniejszać. Mężczyzna pozwoli sobie na łzy, delikatność, smutek, słabość. Kobieta pozwoli sobie na złość, postawienie granicy, odmowę, zaciętą walkę, także w swojej obronie. Dzięki temu i on, i ona staną bliżej siebie samych, swojej wewnętrznej „drugiej połówki”.

Świat, w którym kobiety odnajdą swoje męstwo, a mężczyźni swoje „żeństwo”, będzie szczęśliwszym światem – dla jednych i drugich. 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI