Nawroty do namiętności z przeszłości

Na temat Rodzina i związki

Ktoś spotkany dawno temu, kogo powinniśmy już całkiem zapomnieć - czemu wraca co noc we wspomnieniach? Jakaś miłość sprzed lat, młodzieńcza. Dawno powinniśmy o niej zapomnieć. A wciąż nie potrafimy.

Anna napisała do redakcji list. O tym, jak w liceum poznała Marka. Jak było im ze sobą cudownie. Potem studia i rozstanie. Wyjechali do innych miast. Pozostały listy. Pisała do Marka, a od niego dostała tylko jedną wiadomość: oschłą, zimną informację, że z nimi koniec. Jak pisze: „Ciężko mi było się z tym pogodzić, ale skupiłam się na nauce, żeby zapomnieć. Mijały lata, on nie pojawił się już ani razu. Ułożyłam sobie życie z kimś innym, jesteśmy po ślubie 13 lat. Mamy dwóch synków. Wszystko było cudownie: kariera zawodowa, studia, wyjazdy zagraniczne, wycieczki... Niby super, ale bywały dni, kiedy we wspomnieniach wracał Marek i pytanie: dlaczego mnie opuścił? Nie wiem, co mnie podkusiło, by wejść na jedno z forów internetowych. I tam odnaleźliśmy się z Markiem po tylu latach. Wyjaśniliśmy sobie, co się stało. Okazało się, że moje listy przechwyciła mama Marka i to ona pokrzyżowała naszą znajomość. Spotykaliśmy się w Sieci coraz częściej. Początkowo nie wiedzieliśmy, co z tego wyniknie. Ja miałam rodzinę, Marek też, ale rozmawiało się nam coraz lepiej. Coraz bardziej uświadamialiśmy sobie, że nasze uczucie trwa, że nadal jesteśmy sobą zafascynowani. To nas przerasta”.

Zapewne w głowie każdego z nas kryje się wiele podobnych tajemnic. Nosimy je latami, pielęgnujemy, rzadko wspominamy. Są częścią naszej intymności, są prawdopodobnie ważną częścią naszej tożsamości. Już ponad sto lat temu William James, amerykański filozof i psycholog reprezentujący podejście fenomenologiczne, pisał o „ja” jako nader złożonej całości, w której nie brak stron tajemnych. A istotną częścią naszego „ja” są świętości: ważne dla nas rzeczy, ważni ludzie, ważne sprawy, wyjątkowo doniosłe wydarzenia. Najczęściej bardzo osobiste. I skrywane przed światem.

Czasem tajemnice, jakie skrywamy w swej głowie, są ponure lub zawstydzające. Częściej są to tajemnice radosne. Chcielibyśmy o nich mówić, ale nie mówimy. Dlaczego? Albo są one zbyt osobiste, albo obawiamy się, że nie zostaniemy zrozumiani, albo też boimy się nieakceptacji ze strony innych.

Bo jak powiedzieć mężowi, że przez całe życie kochało się nie jego, ale innego mężczyznę? Platonicznie bo platonicznie, ale prawdziwą miłością. Jak powiedzieć dzieciom, że ich ukochana mamusia nie była najważniejszą kobietą w życiu ojca? Że tą najważniejszą była jakaś tajemnicza pani sprzed lat, której dzieci nigdy nie widziały, o której dotąd nie słyszały. Jak opowiedzieć kobiecie, z którą spędziło się długie już lata, że codziennie (codziennie!) przeżywa się chwile wzruszeń z powodu innej kobiety, której nie widziało się od wielu, wielu lat? A jeśli opowiemy o tym, to czy mamy jakiekolwiek szanse na zrozumienie? Nie mówiąc o szansach na wyrozumiałość.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mowa tu o jakichś literackich fikcjach. O Boubulinie z powieści Grek Zorba Nikosa Kazantzakisa, czekającej wciąż na swojego Cana[-]varo. O Florentino Arizie, bohaterze Miłości w czasach zarazy Gabriela Garcii Marqueza, który przez pięćdziesiąt lat tęskni za Ferminą Dazą, co nie przeszkadza mu zażywać erotycznych przyjemności z setkami innych kobiet. Tymczasem takie doświadczenia nie są udziałem tylko literackich bohaterów. Historia Anny jest autentyczna. Podobnie jak ta, która zdarzyła się Elżbiecie.

Ja, mąż i fantom czyli Stefan

Elżbieta i Jerzy żyli ze sobą wiele lat. Wszyscy w rodzinie uważali ich za szczęśliwą parę. Wszystkim wydawało się, że Elżbieta była bardzo zakochana w swym mężu. Po jego śmierci rozpaczała, padła omdlała na jego grób. Minęło kilka lat, aż naraz ujawniła całej rodzinie, że tak naprawdę zawsze kochała tylko jednego mężczyznę – swojego pierwszego chłopaka, Stefana, którego spotkała, gdy miała 18 lat. A do ślubu z Jerzym została zmuszona. Brała na stronę kolejne osoby z rodziny i opowiadała im prawdziwą – jak podkreślała – historię swego życia. Elżbieta i Stefan chodzili ze sobą, robili plany na przyszłość. Niestety, on chorował na gruźlicę i nalegał, aby odłożyć małżeństwo, póki się nie wyleczy. W jej wspomnieniach ta nadzwyczajna miłość pozostała nieskalana. Latami dozowała rodzinie opowieści o miłości do Stefana, coraz to dodając do nich nowe szczegóły. W tym czasie nie przestała opiekować się grobem swego męża, ale częściej pielgrzymowała na miejsce spoczynku tego trzeciego, Stefana. Twierdziła, że pojawiał się w jej snach. W jej opowieściach był ideałem. Wspominała, że Stefan wiele osiągnął i gdyby z nim została, byłaby panią. Ale go porzuciła. Stefan wyjechał do sanatorium leczyć gruźlicę, a gdy wrócił, ona już była po ślubie z Jerzym. Po kilku latach wszystko ucichło. Elżbieta już nie opowiadała o Stefanie, przestała chodzić na jego grób. Fascynacja z przeszłości minęła tak nagle, jak nagle się pojawiła.

Dlaczego tak się dzieje? Po co do[-]ko[-]nujemy takich nawrotów do przeszłości? Czy mowa jest o rzeczywistych uczuciach lub namiętnościach, czy może są to złudzenia pamięci? Czy chodzi o przeszłość, czy może raczej o teraźniejszość tych osób? Czy rzeczywiście takie związki, rozgrywające się w wyobraźni czy pamięci, trwają przez całe lata, a nawet przez całe dorosłe życie, czy tylko tak się ludziom zdaje w pewnym momencie? Dlaczego związki z takimi fantomami wydają się bardziej realne i bardziej znaczące niż związki z realnymi partnerami? Dlaczego z ujawnieniem takich fantomów czekamy aż do momentu, gdy niemożliwe staną się rzeczywiste porównania? Pytań jest – jak widać – wiele. Zatrzymajmy się przy niektórych.

Nie można wykluczyć, że część przypomnień takich młodzieńczych fascynacji jest objawem życzeniowego myślenia, odwołuje się do naszych marzeń o „miłości prawdziwej”. Z pewnością jednak część dotyczy zdarzeń rzeczywistych. Być może część takich nawrotów do przeszłości jest formą kompensacji aktualnych niepowodzeń w życiu uczuciowym, czy też antidotum na nieudane obecne związki. Ale część z pewnością jest odzwierciedleniem ważnych przeżyć i ważnych rozterek, trwających przez lata. Jest prawdopodobne, że część takich wspomnień może być przekorną formą zaprzeczania bolesnym doświadczeniom z przeszłości, lecz trudno zakładać, że tak jest w każdym przypadku. Wiele wskazuje na to, że może to być jeden z ważnych sposobów zapewniania sobie korzystnego bilansu emocjonalnego – w skali całego życia i w skali dnia dzisiejszego...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI