Obrazy, które kocha świat

inne Praktycznie

Nie spocząłem na laurach. Samouwielbienie to nie moja bajka. Codziennie wstaję i tworzę. Mam głód, gorączkę robienia czegoś nowego.

MAGDA BRZEZIŃSKA: Ponad dziesięć okładek „Newsweeka”, pięć „Time Magazine”, mnóstwo ilustracji do prestiżowych magazynów – „Der Spiegel”, „New York Timesa”, „The Atlantic”, „Harper’s Magazine”. Policzył Pan swoje prace? Ile obrazów Pan stworzył?
RAFAŁ OLBIŃSKI: Pewnie ponad dwa tysiące obrazów i około dwustu plakatów. Nic dziwnego, że tyle się uzbierało, bo ja jestem starszy człowiek.

Pracowity człowiek. Rzecz chyba nie w wieku.
Ja nie mam innej koncepcji na życie! Wstaję rano i pracuję. A moja praca jest do tego stopnia pochłaniająca, że nie marnuję czasu na coś, co nie jest go warte. Wie pani, pół roku temu kupiłem sobie dobry rower, lekki, bo mieszkam na starym mieście w kamienicy bez windy, więc muszę go wnosić na czwarte piętro. Wniosłem go, przypiąłem łańcuchem i... nie miałem czasu tym rowerem pojeździć. Właściwie to wstyd, że na nim nie jeżdżę, ale jak obliczyłem, musiałbym na to wygospodarować co najmniej półtorej godziny. Pomyślałem więc, że lepiej będzie dziesięć razy wejść i zejść po schodach. Tak zrobiłem i zajęło mi to 13 minut. Staram się kondensować w czasie te ćwiczenia.

Wydaje się, że dzisiaj ludzie potrzebują skondensowanej, szybkiej i prostej informacji, memu, dosłownego przekazu. Czy jest jeszcze miejsce na plakat, obraz, sztukę, która operuje poezją, refleksją, niedosłownością – wymaga czasu na odbiór?
Myślę, że nadal jest na to zapotrzebowanie. Choć rzeczywiście plakaty komercyjne, służące do sprzedaży, siłą rzeczy musz...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI