Rozwód z molestowaniem w tle

Rodzina i związki Praktycznie

Fałszywe oskarżenia o molestowanie seksualne stają się koronnym argumentem w sprawach rozwodowych. To straszna broń. Przetrąca życie dzieciom, niszczy oskarżanych, deprawuje oskarżających.

Jak to się robi? Najpierw trzeba powiedzieć dziecku, że drugie z rodziców robiło mu straszne rzeczy – dotykało, całowało, wkładało coś w pupę... Trzeba to powtórzyć wiele razy, zadawać te same tendencyjne pytania, zmuszać do opowiadania. Trzeba dziecko tego nauczyć. Potem pójść do psychologa, opowiedzieć, że dziecko po każdym powrocie od „niego” lub od „niej” dziwnie się zachowuje. Można pokazać rysunki, puścić nagrania z rozmów z dzieckiem. Czasami psychologowi to wystarczy, żeby wystawić opinię o molestowaniu. Czasami zaczyna się psychoterapia. Po niej dziecko zazwyczaj już „wie”, że tatuś czy mamusia wykorzystywali je seksualnie.
W obliczu takich „dowodów” sąd ogranicza spotkania z oskarżanym rodzicem albo w ogóle ich zabrania. Bywa, że skazuje na wieloletnie więzienie. Tam ludzie z wyrokami za molestowanie dziecka, za pedofilię, przeżywają koszmar. Są przez innych więźniów poniżani, odzierani z wszelkiej godności, bici, gwałceni. Wszyscy są przeciw nim.

POLECAMY

Fałszywe oskarżenie o molestowanie seksualne dzieci, rzucane na aktualnego lub już byłego partnera, ma jeden cel: zniszczyć go. Psychicznie i fizycznie. To oskarżenie upokarza, poniewiera, zohydza w oczach bliskich, przyjaciół, sąsiadów. Używając tej broni, można odebrać drugiemu człowiekowi dziecko, majątek, wolność, a czasem nawet życie.

Co sprawia, że osoby oskarżają[-]ce sięgają po tak drastyczne metody walki z kimś, komu przecież ślubowały, że go nie opuszczą aż do śmierci? Czy w brutalnej wojnie, jaka toczy się w salach sądowych, ktokolwiek zwraca uwagę na dzieci?

Dziecko narzędziem
Oskarżenie o molestowanie dziecka to znak, że jest ono w wielkim niebezpieczeństwie. Że trzeba mu pomóc – i to niezależnie od tego, czy zarzuty są prawdziwe, czy nie – przekonują Holinda Wakefield i Ralph Underwager, amerykańscy psychologowie i terapeuci zajmujący się SAID, czyli syndromem seksualnych zarzutów w rozwodach (patrz aplikacja s. 33). „Jeśli rodzic jest przewrażliwiony albo fabrykuje oskarżenie, naraża emocjonalne zdrowie dziecka. (...) Rodzic zaangażowany w konstruowanie fałszywych oskarżeń może nie mieć kwalifikacji do sprawowania opieki nad dzieckiem” – piszą w artykule „Zarzuty o przemoc seksualną w sprawach rozwodowych i o opiekę nad dziećmi” (ang. „Sexual Abuse Allegations in Divorce and Custody Disputes”), dostępnym w internecie.

– Rodzice, którzy posuwają się do fałszywego oskarżania swoich partnerów o molestowanie, sprawiają wrażenie, jakby w ogóle nie docierało do nich, że krzywdzą dzieci. Trwają przy oskarżaniu nawet wtedy, gdy udowodniona zostanie niewinność oskarżanego – mówi Renata Żak, sędzia i wiceprzewodnicząca I Wydziału Cywilnego Sądu Okręgowego w Kielcach.

– Dziecko w postępowaniu sądowym jest często traktowane całkowicie przedmiotowo. Jest dowodem w sprawie, który się „obrabia” – dodaje dr Ewa Milewska, psycholog kliniczny z Uniwersytetu Warszawskiego, od lat 80. orzekająca w sprawach sądowych, w tym także rodzinnych. Zwraca uwagę, że już samo pozbawienie dziecka kontaktów z jednym z rodziców krzywdzi je i negatywnie wpływa na jego rozwój. Jeszcze gorsze skutki może mieć połączenie oddzielenia od rodzica z wpajaniem małemu człowiekowi przekonania, że tato albo mama są jego największymi krzywdzicielami. A co, jeśli okaże się, że to wszystko było nieprawdą? – Nie ma jeszcze obszernych badań na ten temat. Można tylko przypuszczać, jak fatalne skutki dla rozwoju dziecka może mieć taka sytuacja – komentuje Ewa Milewska.

Rozpoznany syndrom

W 1987 roku amerykańscy psychologowie Gordon Blush i Karol Ross zaproponowali nowy termin: Sexual Allegations in Divorce Syndrom – SAID (syndrom seksualnych zarzutów w rozwodach). Dotyczy on fałszywych oskarżeń o molestowanie seksualne, stawianych w trakcie spraw rozwodowych. Blush i Ross stworzyli zestaw cech charakterystycznych SAID: 1. Zarzut niemal zawsze pojawia się, gdy rodzice chcą się rozwieść. 2. Na historię rodziny składają się różne zaburzenia jej funkcjonowania, których skutkiem są nierozwiązane konflikty i problemy. 3. Kobieta wykazuje cechy osobowości histerycznej. 4. Mężczyzna wykazuje cechy osobowości pasywno-defensywnej. 5. Dziecko jest zazwyczaj najwyżej ośmioletnią dziewczynką, która może wykazywać nadmierną skłonność do oskarżania, reagować emocjonalnie niewspółmiernie do sytuacji, niekonsekwentnie relacjonować wydarzenia. 6. Jako pierwszy zarzuty stawia rodzic sprawujący opiekę (zwykle jest to matka). 7. Za wszelką cenę stara się zdobyć dowody na przemoc seksualną ze strony oskarżanego rodzica i przekonać sąd o ich prawdziwości.

Pranie mózgów
Jest wiele sposobów wmawiania dziecku i otoczeniu, że partner czy partnerka dopuszczali się molestowania. Do najbardziej „popularnych” należy m.in. stałe wypominanie „win” w obecności dziecka: „Wiesz, co jej robiłeś! Wiesz dobrze!”, zabranianie wspólnych wyjść czy wyjazdów, domaganie się, aby w trakcie spotkań z dzieckiem drzwi były cały czas otwarte, obmawianie drugiej osoby w szkole, w obecności nauczycieli i rodziców... – Świetliczanka nie pozwala mi nawet zbliżyć się do syna, a matki jego kolegów ze strachu przede mną zabierają dzieci – opowiada Paweł, prawnik, oskarżony przez żonę o seksualne wykorzystywanie ich dziecka, współzałożyciel i aktywny działacz jednego ze stowarzyszeń na rzecz ochrony praw ojców. – Sąsiedzi wyzywali mnie, mój dom obrzucono kamieniami, byłem też opluwany.

Paweł od czterech lat może widywać syna tylko w obecności matki – „dla pełnego bezpieczeństwa”: – Syn był już badany dziewięć razy przez seksuologów, psychologów i pediatrów. Niczego nie wykryli. Ale wciąż jest zapisywany na nowe badania, bo może w końcu coś uda się znaleźć! Na szczęście ma już 10 lat i nie daje się zmanipulować.

– Dziecko prowadzi się do psychologa, mówiąc, że po każdym powrocie od ojca czy matki jest „dziwne”.

Psycholog bada dziecko, pisze, że nie ma żadnych zaburzeń, ale ponieważ zgłoszono niepokojące objawy, to istnieje prawdopodobieństwo... – opisuje proceder Ewa Milewska. – Następnym krokiem jest terapia dla dzieci molestowanych. Do jej rozpoczęcia wystarcza oświadczenie rodzica, że dziecko prawdopodobnie było molestowane. Taką terapię często, niestety, prowadzą niedoświadczeni psychologowie albo ludzie, którzy nie są psychologami, a tylko ukończyli odpowiednie kursy. Oni nie zawsze są w stanie rozpoznać oszustwo. Pierwszym krokiem w terapii jest pokonanie oporu przed ujawnieniem molestowania i rozbicie „koalicji” z domniemanym sprawcą. W miarę „postępów” w „leczeniu” dziecko nabiera przekonania, że zostało seksualnie skrzywdzone.

– Nie ma jasnych i specyficznych kryteriów psychologicznych, które pozwoliłyby jednoznacznie rozstrzygnąć, czy doszło do molestowania – twierdzi dr Alicja Czerederecka, kierująca Zakładem Psychologii Sądowej w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych.

– Pozostaje jedynie ocenianie psychologicznego prawdopodobieństwa, czy coś takiego się zdarzyło.

Skargi na orzeczenia przygotowywane przez psychologów – także te w sprawach rozwodowych – trafiają m.in. do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. – Oceniamy...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI