Spotkanie, które leczy

Psychologia i życie Otwarty dostęp

Dzisiaj ludzie są bardziej gotowi do mówienia o osobistych rzeczach. Kiedyś nawet w psychoterapii było ono czymś wyjątkowym. W związku z tym łatwiej jest dziś ludziom korzystać z psychoterapii. Poza tym bardzo zwiększyła się liczba osób przekonanych do takiej formy pomocy. 

BOGDAN BIAŁEK: Jerzy, jesteś moim przyjacielem i nauczycielem. Chciałbym więc z tobą porozmawiać o sprawach ważnych dla ciebie, ale i dla mnie. Początek twojej aktywności przypada mniej więcej na połowę 
lat 70. Zaangażowałeś się w rodzący się wtedy w Polsce nurt psychoterapii humanistycznej. Jak teraz widzisz drogę pomagania ludziom z potrzebami psychologicznymi, którą od tamtego czasu przebyła polska psychoterapia, a która jest też twoją drogą osobistą?

JERZY MELLIBRUDA: Bez wątpienia w ciągu tych 40 lat ogromnie się zwiększyła liczba ludzi i miejsc zajmujących się pomaganiem innym. Trudno też porównywać jakość tych usług. Z pewną dumą mogę powiedzieć, że wyszkoliłem część aktywnych obecnie terapeutów. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to przede wszystkim zawęził się zakres mojej działalności. Zajmuję się głównie Instytutem Psychologii Zdrowia i tym, co najbardziej lubię robić, to znaczy pracą z ludźmi, którzy pomagają innym. Prowadzę zajęcia w Profesjonalnej Szkole Terapii, istniejącej przy Instytucie. Prowadzę też praktykę terapeutyczną, ale ona nie jest dla mnie numerem jeden.

Dlaczego szkolenie psychoterapeutów jest dla ciebie tak ważne?

Bo wierzę, że nauczę ich nie tylko praktycznych umiejętności, ale też stworzę im takie warunki, w których coś się w nich zmieni, dzięki czemu będą potrafili lepiej rozumieć nie tylko ludzi, którym pomagają, ale i siebie w procesie pomagania. Zajmuję się psychoterapią od dawna, więc mój sposób myślenia o pomaganiu i o szkoleniu jest sumą wszystkich rzeczy, których doświadczałem w życiu zawodowym, poczynając od krakowskiej kliniki psychiatrycznej. Za pierwszego mojego nauczyciela mogę uznać Antoniego Kępińskiego. Myślę, że jego podejście można określić jako humanistyczne. Byłem tam razem z Jerzym Aleksandrowiczem i Jackiem Bombą, którzy z kolei mieli podejście psychoanalityczne. Zatem moje pierwsze zetknięcie z psychoterapią to było połączenie humanizmu Kępińskiego z podejściem psychoanalitycznym. Ważną rolę odegrało też kilka moich pobytów w Stanach Zjednoczonych w latach 70. i 80. W ich trakcie miałem do czynienia raczej z nurtami humanistycznymi. I jak myślę teraz o sobie, to umieściłbym się właśnie w nurcie humanistycznym.

Jakie znaczenie ma takie zaklasyfikowanie dla ciebie i dla twoich słuchaczy?

Gdy myślę o zasadniczych zadaniach nauczyciela psychoterapii, to za jedno z najważniejszych uznaję tworzenie warunków do tego, żeby ci, których uczę, nie tylko zdobywali wiedzę i umiejętności, ale też wprowadzali zmiany do swojej pracy. Do stworzenia takich warunków potrzebne są pewne elementy. Pierwszy to relacje z tymi, których szkolę. One nie są takie oczywiste. Trochę przypominają relacje z pacjentami.

POLECAMY

Drugi to tworzenie warunków sprzyjających przebiegowi pewnego procesu, który powinien się dokonywać między moimi słuchaczami, ale przede wszystkim w każdym z nich. Trzecim elementem jest pokazywanie i uczenie pewnych procedur, które mogą służyć temu procesowi.

Akt psychoterapii określiłeś jako spotkanie. Rozumiem, że chodzi o spotkanie w sensie filozoficznym, o wzajemne otwieranie się na siebie…

To spotkanie, o którym mówię, jest asymetryczne. Ja nie udaję, że jestem taki sam, jak ten, którego uczę, co jednak nie eliminuje pewnej bliskości i więzi. Ten proces spotkania czy tworzenia więzi jest rozciągnięty w czasie. Prowadzone przeze mnie szkolenie trwa cztery lata. Zaczyna się od zera, ale często kończy zaawansowanymi nawet więzami.

Czyli jest to budowanie relacji i zarazem uczenie budowania relacji.

Tak. Czy raczej uczenie budowania relacji oraz uczenie tworzenia warunków do pewnego procesu. Istotą psychoterapii jest pewien proces, w jakiś sposób inicjowany i czasami ukierunkowywany przez psychoterapeutę, ale jego efekty powinny być widoczne u osoby, która korzysta z psychoterapii. Moje szkolenie przebiega dwustopniowo: najpierw tworzę warunki do tego, żeby w moich słuchaczach coś się uruchamiało, zachodziła pewna zmiana, a potem oni powinni to przekazać swoim pacjentom.

Co dostanie człowiek, który przychodzi do ciebie po naukę psychoterapii? Czego może oczekiwać człowiek szukający pomocy u psychoterapeuty, który wyszedł z twojej szkoły?

Mam już 82 lata, ale wydaje mi się, że wciąż jestem człowiekiem otwartym, życzliwym, że wnoszę do relacji coś pozytywnego i przekazuję to moim słuchaczom. Poza tym ludzie, którzy się u mnie uczą, mają możliwość zobaczyć, jak rozwija się relacja. To jest bardzo ważne. Nie można wejść w zaawansowaną relację od razu. To wymaga pewnej liczby spotkań. Dla niektórych osób wejście w relację ze mną jest dosyć trudne, bo mój wiek, moja płeć, mój wygląd mogą im przypominać jakieś osoby z ich życia, z którymi relacje nie układały się dobrze. Szkolenie trwa jednak cztery lata, więc mają sporo czasu i okazji, aby doświadczyć mojego życzliwego i pozytywnego nastawienia. Mam nadzieję, że to w jakiś sposób zapisuje się w nich.

W trakcie szkolenia zachęcam do samoobserwacji własnych doświadczeń i zachowań związanych z pomaganiem. Rozwój zawodowy psychoterapeuty, także osobisty, jest związany z rozumieniem i ulepszaniem własnej pracy, osobistych doświadczeń i obserwacji. 

Czasami wprowadzam pracę w bezpośrednim kontakcie z wybranymi osobami. Jest to coś z pog...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI