Szczęście jest bilansem

Na temat Ja i mój rozwój

Na poczucie szczęścia składa się bilans negatywnych i pozytywnych emocji, smutków i radości. Ten bilans jest charakterystyczny dla danej osoby, każdy ma jakiś wrodzony, uwarunkowany biologicznie pułap przeżywania pozytywnych emocji. Szczęśliwsi niż zaprogramowała nas natura możemy być krótko - mówi profesor EWA TRZEBIŃSKA. Prof. dr hab. EWA TRZEBIŃSKA jest psychologiem klinicznym, kieruje Instytutem Psychologii Klinicznej i Katedrą Psychologii Pozytywnej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Zajmuje się zdrowiem psychicznym i jego emocjonalnymi przesłankami, a także zaburzeniami osobowości. Autorka wielu książek, dwie ostatnie to Psychologia pozytywna i Szaleństwo bez utraty rozumu. Z badań nad zaburzeniami osobowości.

DOROTA KRZEMIONKA:Radość długo nie miała dobrej passy u psychologów. Skupiali się oni na emocjach negatywnych. Dlaczego?
EWA TRZEBIŃSKA: – Bo trudno było im dopatrzyć się jakichś korzyści z radości. Co innego negatywne emocje, one mają jasną rolę: informują nas o zagrożeniach i skłaniają do działania – do tego, by się przeciwstawić zagrożeniom. Natomiast radość jest sygnałem, że wszystko przebiega dobrze albo pomyślnie się zakończyło, więc już nic nie trzeba robić. Radość nie popycha nas do działania, przeciwnie – podtrzymuje istniejący stan rzeczy. Wydaje się więc niepotrzebna, zbędna dla realizacji naszych celów. Dopiero niedawno zaczęto zastanawiać się głębiej, co dzieje
się z nami, gdy przeżywamy radość. I okazało się, że ma ona różne korzystne skutki, ale ukryte i odroczone.

Na przykład jakie?
– Trzeba podkreślić, że radość jest emocją podstawową, którą z jednej strony przeżywamy w czystej postaci, kiedy się po prostu cieszymy, ale z drugiej strony jest ona także składnikiem innych emocji pozytywnych, rozwijających się na jej podłożu. Pod wpływem radości przeżywanej w różnych postaciach zmienia się nasze funkcjonowanie poznawcze: poszerza się pole uwagi i sieć skojarzeń, używamy szerszych pojęć, pojawia się ciekawość i otwartość poznawcza. Szybciej się uczymy. Więcej dostrzegamy. Łatwiej kojarzymy.

To dlatego lekarze, który poczuli radość po zjedzeniu porcji słodyczy, stawiali trafniejszą diagnozę...
– Tak. Mieli więcej skojarzeń, potrafili spojrzeć na zaburzenie w szerszym kontekście, uwzględniali więcej informacji, również tych nieoczywistych, ukrytych w opisie przypadku, i w sposób twórczy znajdowali nowe powiązania między nimi. Takich zmian nie można dostrzec gołym okiem, bez wnikliwych badań. Radość ma też dalsze, bardziej odroczone skutki. Mianowicie, stwierdzono, że ludzie skłonni do przeżywania pozytywnych emocji są zdrowsi, a kiedy chorują, lepiej znoszą chorobę, mniej się uskarżają na dolegliwości, szybciej wracają do zdrowia.. Dobrze sobie radzą w sytuacjach trudnych. Mają też bardziej przyjazne relacje z innymi ludźmi, lepiej współpracują, chętniej nawiązują kontakty tak w ogóle, nie tylko w chwili przeżywania radości.

Dlaczego tak się dzieje? Co ma radość do myślenia albo zdrowia?
– Wskazać można szereg różnych mechanizmów – neurologicznych, fizjologicznych, społecznych i poznawczych – które pośredniczą pomiędzy przeżywaniem pozytywnych emocji a ich długofalowymi skutkami. Zacznijmy od poziomu mózgowego. Pozytywny afekt wiąże się z wydzielaniem dopaminy, to zaś zmienia nasze funkcjonowanie poznawcze. Tak jak wspomniałam, poszerza się pole uwagi, zwiększa zakres pojęć używanych do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. W efekcie radośni ludzie lepiej radzą sobie z wyzwaniami, skuteczniej działają w sytuacjach problemowych. A to z kolei jest przesłanką zdrowia.

A jak wyjaśnić ich lepsze relacje z ludźmi?
– Po części dzieje się to drogą hormonalną. Badania dowodzą, że pod wpływem pozytywnych emocji, takich jak radość, wydziela się oksytocyna, hormon przywiązania, który sprzyja kontaktowi, pozytywnemu nastawieniu. Po części zaś przeżywanie radości działa drogą poznawczą. Radość sprzyja otwartości na to, co mówią i robią inni ludzie, na to, jacy są – więc kiedy czujemy radość, jesteśmy bardziej tolerancyjni nawet wobec nieoczekiwanych zachowań innych ludzi, lepiej rozpoznajemy ich emocje. Co więcej, działa to w obie strony, radosne osoby są lepiej odbierane, bardziej lubiane.

To dlatego uśmiechnięte absolwentki college’u miały większą szansę wyjść za mąż...
– A ich małżeństwa były trwalsze. Osoby radosne mają szerszą sieć wsparcia, lepiej współpracują z innymi. Trzeba podkreślić, że najważniejsze korzyści z radości pojawiają się dopiero po jakimś czasie. Radość pozwala budować pewien kapitał poznawczy i społeczny, który daje o sobie znać nie od razu, ale w trudnych momentach. Procentuje też w codziennym życiu, w różnych sytuacjach. Człowiek z pozytywnymi emocjami jest lepiej przygotowany, by sobie skutecznie radzić.

Skoro radość jest tak ważna, to dlaczego potoczna wiedza nie docenia jej? Mówi się: śmieje się jak głupi. A jak wynika z badań Bogdana Wojciszke, smutne osoby wydają się nam bardziej inteligentne.
– To są przesądy. Ale może tkwi w nich ziarno prawdy? Nasuwają mi się dwa skojarzenia. Po pierwsze, wszelkie wspomniane dobrodziejstwa wynikające z radości dotyczą umiarkowanej radości, którą przeżywamy często. Umiarkowana radość, która jest stałym elementem naszego życia, sprawia, że więcej informacji do nas dociera. I to nie tylko tych pozytywnych, ale wszelkich potrzebnych do rozwiązania problemu, z którym mamy się zmierzyć.

Jak pamiętam, w badaniach Lisy Aspinall miłośnicy kawy czytali artykuł o tym, że kofeina może powodować raka. Ci, których wprawiono w lepszy nastrój, zapami...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI