Zaraźliwy lęk

#zostańwdomu

Jak długo unikamy zmierzenia się z naszym lękiem, jesteśmy jego ofiarą. Dopóki z nim walczymy, jest on naszym prześladowcą. Dlatego w pierwszym kroku warto przyznać się przed sobą, że się boimy.

Gdy szerzy się koronawirus, dla wielu z nas świat przestał być bezpiecznym miejscem. Żyjemy w pełnych lęku czasach. Jeszcze niedawno głównym problemem była depresyjność, poczucie bezsensu i pesymizm.

POLECAMY

Przyszłość jawiła się raczej jako brak perspektyw. Teraz, jak podaje Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS w Sopocie: „Około jednej trzeciej badanych cierpi na zaburzenia lękowe, przy czym aż u 6 proc. z nich występują w dużym lub bardzo dużym nasileniu”.

Narasta poczucie zagrożenia. Równolegle z epidemią wirusa szerzy się epidemia lęku. O czym nam ona mówi? Co się dzieje, gdy przerażenie przejmuje nad nami kontrolę?

Wirus w truskawkach z cukrem

W maju 2006 roku w kilkunastu portugalskich szkołach kilkuset uczniów zgłosiło niepokojące objawy: zawroty głowy, wysypkę i trudności z oddychaniem. Kilka szkół zamknięto z powodu tajemniczego wirusa. Po jakimś czasie Portugalski Narodowy Instytut Ratownictwa Medycznego stwierdził, że uczniowie doświadczyli tzw. zbiorowej histerii. Czynnikiem spustowym stał się popularny wówczas serial „Morangos com Açúcar” (pol. „Truskawki z cukrem”). W ostatnim odcinku uczniom jednej ze szkół zagrażał śmiertelny wirus. To wystarczyło, by widzowie zarazili się informacją o chorobie, a w konsekwencji lękiem, który indukował objawy.

Nie jest to przypadek odosobniony; przejawy zbiorowej histerii dotyczyły najczęściej zamkniętych społeczności, szczególnie gdy wcześniej zdarzyło się coś, co generowało napięcie. „Zarażanie się” lękiem szybko narasta nawet w neutralnych sytuacjach, a co dopiero wtedy, gdy, jak teraz, mamy do czynienia z prawdziwym zagrożeniem… Wówczas już tylko krok dzieli nas od paniki.

Lęk jest jedną z najbardziej „zaraźliwych” emocji. Wystarczy kontakt z osobą zalęknioną, by i nam udzielił się niepokój. Dzieje się tak za sprawą naśladownictwa, które stanowi naszą podstawową umiejętność społeczną. Neurony lustrzane sprawiają, że jesteśmy wrażliwi na emocje innych ludzi. Ten system „neuronalnej sieci wi-fi” zapewnia synchronizację z innymi. Gdy ktoś się złości – reagujemy podobnie, gdy odczuwa lęk – pojawia się w nas niepokój…

Jedyny pewnik w życiu

Niepokój spowodowany epidemią nakłada się na inne nasze lęki. Psychoterapeutka Natalia de Barbaro podkreśla, że koronawirus staje się fabułą naszych konfliktów wewnętrznych. Jest związany z lękiem przed końcem świata, przed czymś lub kimś, kto przychodzi z zewnątrz i może nas zaatakować. W tych warunkach do głosu dochodzi pierwotny lęk – lęk przed śmiercią. Na co dzień pozostaje uśpiony, zepchnięty do nieświadomości. Jest jednak źródłem wszystkich innych lęków i potrafi manifestować się w nieoczekiwany, czasem zamaskowany sposób.

Tak było u Jakuba. Jako dziecko dużo chorował, rodzice dbali więc, by się nie forsował i ciepło ubierał. Rówieśnicy czasem wyśmiewali się z niego. Zawsze blisko związany z ojcem, spędzał z nim wiele czasu.

Potem Jakub wyjechał do pracy do dużego miasta. Kłopoty zaczęły się, gdy u ojca zdiagnozowano czerniaka. Choć wszystko skończyło się dobrze, Jakub zaczął czuć się gorzej. Dopadały go bóle i mrowienie w ciele, czasem czuł nudności. Pewnego dnia, gdy był na basenie, zobaczył małą ranę na swojej stopie. Nie mógł uwolnić się od myśli, że wkrótce umrze. Popadł w depresję, wrócił do rodzinnego domu. Przy rodzicach jego stan zaczął się poprawiać.

Filozofowie i psychologowie podkreślają, że świadomość przemijania rodzi w nas ból istnienia i nieukojny lęk. Śmierć nierozerwalnie łączy się z życiem. Irvin D. Yalom, znany amerykański psychoterapeuta, pisze:

„Nauczyć się dobrze żyć to nauczyć się dobrze umierać; i odwrotnie: nauczyć się dobrze umierać to nauczyć się dobrze żyć”. Nasza postawa wobec śmierci wpływa na to, jak przechodzimy kryzysy i choroby. Choć skończoność naszej egzystencji nadaje życiu wartość, strach przed nią może stać się przyczyną destrukcyjnych postaw i – jak w przypadku Jakuba – wewnętrzny...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI