Mamo, tato, to jest seks?

Na temat Rodzina i związki

Dziewczyny po weekendzie łykają w szkole tabletki antykoncepcyjne po stosunku, tak jak się łyka witaminę C. Robią to, nawet jeśli są dziewicami - mówi Zbigniew Izdebski, seksuolog i doradca rodzinny.

ALEKSANDER KRÓL: – CBOS przeprowadził ostatnio sondaż dotyczący „młodocianych dziadków” – rodziców młodocianych rodziców. Okazało się, że pokolenia powielają wzorzec: niezwykle wcześnie stają się rodzicami. Czy niczego ich nie nauczono?
ZBIGNIEW IZDEBSKI: – To nie jest nowa sytuacja, że rodzice – nie tylko ci „młodociani” – nie angażują się w edukację seksualną dzieci. Tak jest od lat. Dorosłemu trudno jest rozmawiać o seksie z dzieckiem: często nie ma odpowiedniego słownictwa, nie czuje się w tym temacie swobodnie. A i dzieci często nie chcą rozmawiać z rodzicami na temat własnej seksualności. Dorośli nie są dla nich zbyt wiarygodni w tej sferze. Dla obu stron tematyka seksualności ludzkiej w pewien sposób jest niewygodna, krępująca, a przez to pomijana. Z drugiej strony, w Polsce od lat niezmiennie istnieje silne przyzwolenie społeczne, by w szkołach fachowo uczyć wychowania seksualnego. Opowiada się za tym niemal 92 procent Polaków! Z racji moich doświadczeń zawodowych nie mam zbyt wielkich oczekiwań co do roli, jaką mogą odegrać rodzice w wychowaniu seksualnym. Oczekuję od nich raczej, by konsekwentnie wymagali od szkoły prowadzenia rzetelnej edukacji seksualnej. Ona powinna towarzyszyć młodemu człowiekowi od szkoły podstawowej, poprzez gimnazjum, aż do szkoły ponadgimnazjalnej. Tylko poprzez konsekwentną edukację seksualną możemy pozbawić seksualność taniej sensacyjności, która jej obecnie towarzyszy. Niestety, w realizacji edukacji seksualnej wciąż działamy zbyt późno, często dopiero wtedy, kiedy młodzi ludzie inicjację seksualną mają za sobą.

Czytałem o projekcie szwajcarskim, w ramach którego dzieci otrzymają modele wagin i penisów, będą się uczyć rozróżniać organy płciowe, dowiedzą się, jak płodzi się dziecko i jak wygląda poród. Czy to ma uzasadnienie?
– Dzieci coraz częściej bombardowane są treściami erotycznymi. Widzą je na billboardach, w kolorowej prasie, w telewizji, internecie. Choćby dlatego warto w ramach procesu socjalizacji przekazywać dziecku różne obszary wiedzy dotyczącej seksualności, tłumaczyć ich sens społeczny. Chodzi przecież o to, by dzieci, a potem młodzież lepiej rozumiała fenomen seksualności. Oczywiście edukacja seksualna musi być dostosowana do fazy rozwojowej dziecka.

Znajoma położna ostatnio mówiła mi o dwóch czternastolatkach w zaawansowanej ciąży, leżących na jej oddziale. Obydwie zostały zapłodnione przez tego samego kolegę. Bawiły się w „słoneczko”, zna Pan tę grę? Dziewczyny kładą się głowami do siebie, a chłopcy...
– Tak zwana gra w „słoneczko” nie jest niczym nowym, nowa jest tylko nazwa. Kiedyś młodzi ludzie mieli podobne doświadczenia seksualne. Również dokonywano wymiany partnerów seksualnych. Zdarzały się i takie sytuacje, że chłopak był sprawcą dwóch ciąż u różnych dziewcząt jednego wieczoru. Oczywiście to były – i są dzisiaj – przypadki incydentalne. Tzw. słoneczka to nie jest coś, co jest powszechne w obyczajowości seksualnej dzieci czy młodzieży
gimn...

Pozostałe 80% artykułu dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.



 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI